Jest i ciąg dalszy w/w historii.
Ze względu na przedłużający się problem z intensywnym zapachem przypominajacym rozpuszczalnik, odstawilem samochód do serwisu z prośbą o sprawdzenie. Ze względu na to, że w prywatnym samochodzie nie wożę tego typu substancji, sam samochód ze względu na zapach użytkowany był sporadycznie, poprosiłem serwis o sprawdzenie, czy w trakcie wykonywania płukania układu przypadkiem ten "specjalny płyn" nie rozlał sie we wnętrzu. Z jakiegoś powodu w końcu zużyto 30 litrów tego płynu, podczas gdy procedura standardowo pochłania jakieś 10-15 litrów (tak wynika z informacji otrzymanej z serwisu).
No więc, wracając do tematu, samochód odstawiłem w godzinach porannych. W godzinach wczesnopopołudniowych, ze względu na brak informacji zwrotnej, przedzwoniłem do serwisu z pytaniem o aktualny status - dostałem krótką informację, że auto bedzie do odbioru do końca dnia. Po połtorej godziny serwis skontaktował się ze mną ponownie i poinformował post factum, że zostały zdemontowane fotele, kanapa, wykładzina, konsola, bo wykładzina była cała przemoczona prawdopodobnie wodą (przypominam - jechałem w zwiazku ze smrodem rozpuszczalnika). Serwis nie wiedział skąd ta woda sie wzięła, rzekomo była czysta - ja do tego momentu o żadnym zawilgoceniu nie widziałem, okna nie parowały, nie było czuć zapachu wilgoci, jak również nie było deszczu w okresie kilku dni przed.
Pięć dni później poinformowano mnie, że w końcu udało się wysuszyć wykładzinę (5 dni?!), zamontowano wszystko z powrotem do samochodu, jest sucho, nie czuć zapachu rozpuszczalnika (?!). Początkowo powiedziano mi, że mokra była podłoga z tyłu - za kierowcą i pasażerem, kolejnego dnia już powiedziano, że mokro było też po stronie kierowcy. Odpływy deszczówki były drożne, wycieku z rurek od klimatyzacji nie stwierdzono, uszczelki w drzwiach i oknach rzekomo bez zarzutu.
Jednocześnie poinformowano mnie, że klimatyzacja jest sprawna, nie cieknie, chłodzi prawidłowo, nie śmierdzi, a koszt w/w czynności to 1500 zł - no bo jednak trwało to długo, poświecono temu czas, a zdaniem serwisu problem nie wynikał z wcześniejszej naprawy klimatyzacji.
Przyczyny nieprzyjemnego zapachu, jak również przyczyny zamoczenia wykładziny (fotele i kanapa były suche) serwis nie ustalił, ale daje gwarancję na przeprowadzone czynności. Nie mam niestety pewności, że takie zamoczenie i nawrót dziwnego zapachu nie pojawią się ponownie (skoro już raz każde sie pojawiło).
Czy ktoś jest w stanie powiedzieć co tu wyżej się wydarzyło?
Jak to możliwe, że śmierdzące rozpuszczalnikiem auto, które w trakcie sprawdzania okazało się być zamoczone rzekomo wodą, po suszeniu nagle nie śmierdzi rozpuszczalnikiem, a jednocześnie dziwnym zbiegiem okoliczności jeden i drugi defekt pojawiły się po wykonaniu naprawy klimatyzacji (w zasadzie po wymianie jednych elementów i płukaniu innych), a nie występowały przed?
Czy w ogóle można wykonać takie czynności jak rozmontowanie wnętrza bez wcześniejszego zapytania właściciela samochodu?
I z jakiego powodu na płukanie układu klimatyzacji można zużyć 2-3 krotnie więcej płynu niż standardowo?
Probuję to sobie wszystko poskładać do kupy, ale nic mi tu nie gra. A zapewne samochodu nie zobaczę dopóki nie zapłacę za serwis.
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 2021-10-27, 19:50:56 przez Bambi.)
Ze względu na przedłużający się problem z intensywnym zapachem przypominajacym rozpuszczalnik, odstawilem samochód do serwisu z prośbą o sprawdzenie. Ze względu na to, że w prywatnym samochodzie nie wożę tego typu substancji, sam samochód ze względu na zapach użytkowany był sporadycznie, poprosiłem serwis o sprawdzenie, czy w trakcie wykonywania płukania układu przypadkiem ten "specjalny płyn" nie rozlał sie we wnętrzu. Z jakiegoś powodu w końcu zużyto 30 litrów tego płynu, podczas gdy procedura standardowo pochłania jakieś 10-15 litrów (tak wynika z informacji otrzymanej z serwisu).
No więc, wracając do tematu, samochód odstawiłem w godzinach porannych. W godzinach wczesnopopołudniowych, ze względu na brak informacji zwrotnej, przedzwoniłem do serwisu z pytaniem o aktualny status - dostałem krótką informację, że auto bedzie do odbioru do końca dnia. Po połtorej godziny serwis skontaktował się ze mną ponownie i poinformował post factum, że zostały zdemontowane fotele, kanapa, wykładzina, konsola, bo wykładzina była cała przemoczona prawdopodobnie wodą (przypominam - jechałem w zwiazku ze smrodem rozpuszczalnika). Serwis nie wiedział skąd ta woda sie wzięła, rzekomo była czysta - ja do tego momentu o żadnym zawilgoceniu nie widziałem, okna nie parowały, nie było czuć zapachu wilgoci, jak również nie było deszczu w okresie kilku dni przed.
Pięć dni później poinformowano mnie, że w końcu udało się wysuszyć wykładzinę (5 dni?!), zamontowano wszystko z powrotem do samochodu, jest sucho, nie czuć zapachu rozpuszczalnika (?!). Początkowo powiedziano mi, że mokra była podłoga z tyłu - za kierowcą i pasażerem, kolejnego dnia już powiedziano, że mokro było też po stronie kierowcy. Odpływy deszczówki były drożne, wycieku z rurek od klimatyzacji nie stwierdzono, uszczelki w drzwiach i oknach rzekomo bez zarzutu.
Jednocześnie poinformowano mnie, że klimatyzacja jest sprawna, nie cieknie, chłodzi prawidłowo, nie śmierdzi, a koszt w/w czynności to 1500 zł - no bo jednak trwało to długo, poświecono temu czas, a zdaniem serwisu problem nie wynikał z wcześniejszej naprawy klimatyzacji.
Przyczyny nieprzyjemnego zapachu, jak również przyczyny zamoczenia wykładziny (fotele i kanapa były suche) serwis nie ustalił, ale daje gwarancję na przeprowadzone czynności. Nie mam niestety pewności, że takie zamoczenie i nawrót dziwnego zapachu nie pojawią się ponownie (skoro już raz każde sie pojawiło).
Czy ktoś jest w stanie powiedzieć co tu wyżej się wydarzyło?
Jak to możliwe, że śmierdzące rozpuszczalnikiem auto, które w trakcie sprawdzania okazało się być zamoczone rzekomo wodą, po suszeniu nagle nie śmierdzi rozpuszczalnikiem, a jednocześnie dziwnym zbiegiem okoliczności jeden i drugi defekt pojawiły się po wykonaniu naprawy klimatyzacji (w zasadzie po wymianie jednych elementów i płukaniu innych), a nie występowały przed?
Czy w ogóle można wykonać takie czynności jak rozmontowanie wnętrza bez wcześniejszego zapytania właściciela samochodu?
I z jakiego powodu na płukanie układu klimatyzacji można zużyć 2-3 krotnie więcej płynu niż standardowo?
Probuję to sobie wszystko poskładać do kupy, ale nic mi tu nie gra. A zapewne samochodu nie zobaczę dopóki nie zapłacę za serwis.