Witam
Mam nadzieję, że pierwszym postem na forum nie połamię wszystkich regulaminów, ale mam problem.
Drążyłem internet we wszystkich zrozumiałych dla mnie językach świata i ze względu na specyfikę problemu nie potrafię sobie poradzić.
Postaram się z kilku słowach opisać problem: Pacjent to Honda z 1990 roku. Kupiłem na rynku używaną klimatyzację, założyłem ją do swojego auta. Układ fabrycznie pracował na czynniku R-12. Wiedziałem, że dostępnością z R-12 będzie problem, że dziura ozonowa i że zakaz, itp. itp. Czytałem cały internet (nie chciałem uszkodzić nic ze względu na unikatowość - tylko kilka takich układów w Polsce jeździ sprawnych), żeby wiedzieć czym nabić, jak nabić. Opinie są jak wiadomo różne: od takich, że wystarczy napełnić R134a i niczym się nie przejmować, po takie, że lepiej to R401, a może R413A, a może w ogóle R437a.
Ja postąpiłem zgodnie z instrukcją producenta samochodu na wiosnę 2015. Kupiłem dedykowany "retrofit kit"
I użyłem go. Pojechałem do fachowców, zaatakowaliśmy do układu 900 gram R134a (50 gram mniej niż producent samochodu przewiduje R-12) + 120ml tego oleju cudownego oryginalnego Honda i jazda. I w sumie to działało i chłodziło. Dopóki nie przyszły upały. Niestety w temperaturach rzędu 30+ w cieniu mimo jazdy w trasie 100km/h i odpowiednich warunków (sprężarka się kręci, a skraplacz jest owiewany powietrzem), temperatura z nawiewów to było jakieś hmm 14 stopni? Tak na oko. Na pewno niewystarczająco, żeby w samochodzie było przyjemnie i chłodno. Układ pracujący na 100% na wewnętrznym obiegu ledwo radził sobie ze zbiciem temperatury w środku pojazdu poniżej 30 stopni. :|
A wiem, że tak być nie powinno, bo mam kolegę, który szczęśliwie w takim samym aucie od nowości ma jeszcze wbity freon i jemu z nawiewów leci szron. Serio.
Pytanie brzmi... Gdzie jest problem?
A może ktoś po prostu ma w piwnicy R-12...?? ehhh...
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 2016-06-21, 20:11:10 przez Dzida.)
Mam nadzieję, że pierwszym postem na forum nie połamię wszystkich regulaminów, ale mam problem.
Drążyłem internet we wszystkich zrozumiałych dla mnie językach świata i ze względu na specyfikę problemu nie potrafię sobie poradzić.
Postaram się z kilku słowach opisać problem: Pacjent to Honda z 1990 roku. Kupiłem na rynku używaną klimatyzację, założyłem ją do swojego auta. Układ fabrycznie pracował na czynniku R-12. Wiedziałem, że dostępnością z R-12 będzie problem, że dziura ozonowa i że zakaz, itp. itp. Czytałem cały internet (nie chciałem uszkodzić nic ze względu na unikatowość - tylko kilka takich układów w Polsce jeździ sprawnych), żeby wiedzieć czym nabić, jak nabić. Opinie są jak wiadomo różne: od takich, że wystarczy napełnić R134a i niczym się nie przejmować, po takie, że lepiej to R401, a może R413A, a może w ogóle R437a.
Ja postąpiłem zgodnie z instrukcją producenta samochodu na wiosnę 2015. Kupiłem dedykowany "retrofit kit"
I użyłem go. Pojechałem do fachowców, zaatakowaliśmy do układu 900 gram R134a (50 gram mniej niż producent samochodu przewiduje R-12) + 120ml tego oleju cudownego oryginalnego Honda i jazda. I w sumie to działało i chłodziło. Dopóki nie przyszły upały. Niestety w temperaturach rzędu 30+ w cieniu mimo jazdy w trasie 100km/h i odpowiednich warunków (sprężarka się kręci, a skraplacz jest owiewany powietrzem), temperatura z nawiewów to było jakieś hmm 14 stopni? Tak na oko. Na pewno niewystarczająco, żeby w samochodzie było przyjemnie i chłodno. Układ pracujący na 100% na wewnętrznym obiegu ledwo radził sobie ze zbiciem temperatury w środku pojazdu poniżej 30 stopni. :|
A wiem, że tak być nie powinno, bo mam kolegę, który szczęśliwie w takim samym aucie od nowości ma jeszcze wbity freon i jemu z nawiewów leci szron. Serio.
Pytanie brzmi... Gdzie jest problem?
A może ktoś po prostu ma w piwnicy R-12...?? ehhh...